[center]
Real Madryt przegrał 0:2 z Barceloną w pierwszym meczu półfinałowym piłkarskiej Ligi Mistrzów. Oba gole zdobył niesamowity Leo Messi.
Trzy czerwone kartki, w tym dla trenera Królewskich Jose Mourinho, pięć żółtych, przepychanki na boisku i poza nim, a także sporo złośliwych fauli, mało pięknej gry - tak wyglądał mecz Realu Madryt z FC Barcelona w półfinale Ligi Mistrzów. Nie było to wielkie widowisko, ale na wysokości zadania stanął Lionel Messi, który strzelił dwie bramki i zapewnił zwycięstwo Dumie Katalonii.
To było trzecie spotkanie wielkich hiszpańskich klubów w ostatnich dniach, ale zdecydowanie mniej emocjonujące, zwłaszcza pierwsza połowa, niż poprzednie. W lidze, również na stadionie Santiago Bernabeu padł remis 1:1, zaś tydzień temu w finale Pucharu Króla triumfował Real 1:0. Na listę strzelców wpisywali się wówczas Ronaldo i Messi.
Tym razem zdecydowanie górą był argentyńskich gwiazdor Barcelony (w barwach tego klubu zabrakło kontuzjowanego rozgrywającego Andresa Iniesty), którego dwa gole zapewniły mistrzom Hiszpanii solidną zaliczkę przed rewanżem zaplanowanym na 3 maja.
W 76. minucie wykorzystał znakomite podanie wprowadzonego chwilę wcześniej na boisko Ibrahima Afellaya, zaś w 87. przebiegł z piłką ponad 30 metrów, i mimo asysty czterech przeciwników, znów pokonał Ikera Casillasa (Jerzego Dudka zabrakło nawet na ławce dla rezerwowych). To 10. i 11. gol Messiego w obecnych rozgrywkach Champions League; w tym sezonie zdobył ich już 52 dla Barcelony.
Ronaldo był w cieniu Messiego. W pierwszej części fatalnie wykonywał rzuty wolne (dwa razy w mur), a także miał pretensje do partnerów z zespołu za brak wsparcia w akcjach ofensywnych. Ale generalnie Real nie kwapił się do ataku, brakowało pressingu i chęci zaatakowania większą liczbą zawodników.
Były sytuacje, gdy na połowie Barcy znajdowało się dwóch piłkarzy z Madrytu i siedmiu-ośmiu gości. Dlatego częściej Portugalczyk bezradnie rozkładał ręce niż cieszył się po udanych zagraniach. Bliski strzelenia bramki był w doliczonym czasie pierwszej części, ale Victor Valdes obronił strzał, a dobitka Angela Di Marii była nieskuteczna.
Przez 90 minut zawodnicy obu drużyn nie szczędzili sobie złośliwości. Bardzo gorąco zrobiło się w przerwie, tuż przed wejściem do tunelu prowadzącego do szatni. Doszło do przepychanek, a najbardziej agresywny rezerwowy bramkarz Barcy Jose Pinto otrzymał czerwoną kartkę. W 60. minucie boisko musiał opuścić obrońca Realu Pepe, który brutalnie sfaulował Daniego Alvesa. Od tego momentu rozpoczęło się nieszczęście Królewskich. Niewiele mógł pomóc znakomity strateg, za jakiego uchodzi Mourinho, bowiem on również "podpadł" niemieckiemu arbitrowi Wolfgangowi Starkowi i powędrował na trybuny.
Rewanż na Camp Nou odbędzie się we wtorek, 3 maja. Następnego dnia Manchester United zagra przed własną publicznością z Schalke 04 Gelsenkirchen. W Niemczech angielska ekipa również triumfowała 2:0. Jeśli gospodarze obronią korzystne wyniki, spotkają się w wielkim finale 28 maja na Wembley w Londynie.
Real Madryt - FC Barcelona 0:2 (0:0)
Messi 76, 87
Czerwone kartki: Pepe (61-Real Madryt), Jose Pinto (45-Barcelona, rezerwowy bramkarz).
Sędzia: Wolfgang Stark (Niemcy).
Real: 1-Iker Casillas; 17-Alvaro Arbeloa, 18-Raul Albiol, 4-Sergio Ramos, 12-Marcelo; 3-Pepe, 14-Xabi Alonso, 10-Lassana Diarra; 23-Mesut Ozil (46-Emmanuel Adebayor), 7-Cristiano Ronaldo, 22-Angel Di Maria.
Barcelona: 1-Victor Valdes; 2-Daniel Alves, 3-Gerard Pique, 14-Javier Mascherano, 5-Carles Puyol; 16-Sergio Busquets, 6-Xavi, 15-Seydou Keita; 17-Pedro (71-Ibrahim Afellay), 10-Lionel Messi, 7-David Villa (90-Sergi Roberto).[/center]
Źródło : Wp.pl