Jak pozbyć się niechcianych piłkarzy?

Moderator: Moderator

Jak pozbyć się niechcianych piłkarzy?

Postprzez szymek » 2011-09-23, 20:56

Jak pozbyć się niechcianych piłkarzy?

Obrazek

Jaki jest sposób na niechcianego piłkarza? Odebrać mu pieniądze, boisko, piłkę, dres i honor. Tym zajmują się mnożące się w polskim futbolu Kluby Kokosa. Jego odpowiednikiem jest założony w Cracovii Klub Kuliga.

Międzynarodowa Federacja Zawodowych Piłkarzy tego typu praktyki nazywa zastraszaniem i molestowaniem. Schemat wszędzie jest taki sam. Zawodnik zostaje skreślony, ale nie chce odejść, a klub wszelkimi możliwymi sposobami stara się go wykurzyć. Nie wszyscy to wytrzymują. Kilka dni temu odpuścił Seweryn Gancarczyk. Były reprezentant Polski był, obok Grzegorza Kasprzika i Tomasza Mikołajczaka, jednym z trzech graczy niechcianych w Lechu Poznań. Długo nie zgadzał się na rozwiązanie kontraktu. Pękł, gdy od września działacze Kolejorza przykręcili śrubę, zarządzając trzy treningi dziennie. Pierwszy o 8 rano w siłowni, następne o 12 i 15. Czas zajęć: 75 minut, miejsce: Wronki. Tak żeby zawodnikom w przerwach między treningami nie opłacało się wracać do domu. Z Poznania do Wronek jedzie się godzinę.



Los Kokosa

W tygodniu piłkarz ćwiczy średnio 120 minut dziennie. Każde wydłużenie tego czasu musi być dla niego udręką. Nic dziwnego, że gdy Cracovia próbowała złamać Pawła Drumlaka, wyznaczyła godziny jego pracy od 9 do 19. Piłkarz przychodził nawet w święta. Rano witał wszystkich pracowników przychodzących do klubu, a wieczorem żegnał się z nimi i zamykał drzwi. W ciągu dnia najdłużej gawędził z ochroniarzem. W piłkę nie grał. W klubie tłumaczono, że dzięki 10-godzinnemu dniowi pracy Drumlak jest zawsze dyspozycyjny. Trwało to siedem tygodni. Przemysław Kulig po dobrym sezonie w tejże Cracovii podpisał pięcioletni kontrakt. Ale potem klub uznał, że to pomyłka. Piłkarz nie chciał rozwiązać umowy, bo mu się to zwyczajnie nie opłacało. Obecnie jest w nieformalnym klubie, którego nazwa pochodzi od jego nazwiska. Trenuje razem z Krzysztofem Kaliciakiem. Panowie są ubrani w stare dresy, bo nowe im zabrano. Stroje piorą w domu, bo ich szafki w szatni zostały zarekwirowane. Kopią poszytymi i poobdzieranymi piłkami, które wyciągnęli gdzieś z dna starej szafy. Życzliwi żartują, że przydałyby im się rakietki do badmintona, bo w dwóch w nic więcej nie pograją na świeżym powietrzu. Kulig mecze Pasów ogląda z trybun. Wyrobił sobie kartę kibica, a bilety kupuje w kasie. Daniel Kokosiński wybitnym piłkarzem nie jest, ale jego historię znają wszyscy.



Dwa lata temu, za 600 tysięcy złotych trafi ł ze Znicza Pruszków do Polonii Warszawa, a stojący za tym transferem trener Jacek Grembocki reklamował go jako świetnego gracza. Szybko jednak okazało się, że nie spełnia on oczekiwań, choć kilku kolejnych szkoleniowców dawało mu szansę. Prezes Józef Wojciechowski w końcu postanowił rozwiązać z nim kontrakt. Kiedy mu się nie udało, wyrzucił Daniela z drużyny i nazwał nieudacznikiem. 25 listopada 2010 roku w „Przeglądzie Sportowym" właściciel Polonii ogłosił powstanie Klubu Kokosa. Od tamtego czasu przewinęło się przez niego kilku zawodników Polonii, m.in. Euzebiusz Smolarek, gdy nie chciał się zgodzić na nowe warunki kontraktu. Były reprezentant Polski szybko uległ – zamienił Klub Kokosa na Katar.



Gorzej miał Szymon Kaźmierowski (teraz II-ligowa Chojniczanka), który nadal czuje w nogach bieganie w górę i w dół, po kamiennej trybunie. Zaliczał trzy serie po 15 minut. Razem z Kokosińskim, który obecnie samotnie truchta w parku. I milczy, bo za każdą wypowiedź grozi mu kara finansowa. Kiedy dzwonimy, prosi o telefon wiosną. Nie skarży się, choć przy Konwiktorskiej przeżył już wiele. Na początku miał zakaz udziału w zajęciach z piłkami,i zakaz picia wody bez zgody trenera. Potem doszła obowiązkowa jazda na rowerze stacjonarnym. W klubie nazywano to modyfikacją zajęć po zgłoszeniu przez gracza kontuzji. – Teraz dostaje największy wycisk – mówili działacze Polonii, zaznaczając, że los „Kokosa" ma być przestrogą dla innych, w domyśle niepokornych. Co ciekawe, zawodnik nigdy nie rozmawiał w cztery oczy z Wojciechowskim.



Samotnik Strąk

– Skoro nie mają ambicji, będą grali w Serie B – śmiał się były prezes Górnika Zabrze Łukasz Mazur, ogłaszając rok temu decyzję o przesunięciu do B-klasowych rezerw Damiana Gorawskiego i Pawła Strąka. Gorawski, który siedem lat temu pokonał w Madrycie Ikera Casillasa (mecz Real –Wisła 3:1 w rundzie kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów), trafi ł na wiejskie boiska. Kibice kpili z niego i gwizdali, a on strzelał bramki i odpierał ataki Górnika. Kiedy w Zabrzu zwrócono uwagę, że zamiast trenować, pojechał z aktorką Anną Prus w romantyczną podróż do Wenecji, przedstawił L-4. W sierpniu strony w końcu doszły do porozumienia. Klub musi wypłacić Gorawskiemu prawie 2 miliony złotych tytułem zaległych pensji, a Górnik II po awansie do klasy A już gra bez 14-krotnego reprezentanta Polski. Strąk ciągle pozostaje na liście płac klubu, który z lubością przedstawia go jako pana w średnim wieku, w dodatku z brzuszkiem. W piłkę gra rzeczywiście coraz rzadziej. Swoich męczenników miał też Śląsk Wrocław, jeszcze w II lidze.



Trener Ryszard Tarasiewicz odesłał do rezerw Pawła Kaczorowskiego i Adriana Pajączkowskiego. Powód? Mieli płace cztery razy wyższe od innych, więc chciano się ich pozbyć. Jednak obaj zawodnicy musieli jeździć na wszystkie mecze IV ligi. Brali udział w rozgrzewce, a potem... siadali na trybunach. Grać nie mogli. W końcu menedżer Piotr Tyszkiewicz wysłał do klubu pismo, że zgłosi sprawę do prokuratury i oskarży Śląsk o mobbing. Poskutkowało. Nie przeszkodziło to jednak Tarasiewiczowi w późniejszym czasie odsuwać do rezerw piłkarzy, którzy nie chcą przedłużać kontraktu. Tak postąpił z Krzysztofem Ostrowskim i Januszem Gancarczykiem.



Masażysta dokładał

Niemal wszystkie kluby ekstraklasy stosują już podobne praktyki. Hernan Rengifo był czołowym snajperem Lecha, ale na początku sezonu 2009/10 wyleciał z kadry po wpadce w Pucharze Polski ze Stalą Stalowa Wola. Był kozłem ofiarnym, ale trener Jacek Zieliński tłumaczył, że chodzi o obniżkę formy Peruwiańczyka. W pierwszym występie w Młodej Ekstraklasie Rengifo strzelił dwa gole, ale nie zrobiły wrażenia na działaczach. Ówczesny dyrektor Marek Pogorzelczyk śmiał się, że takie okazje to i on by wykorzystał. Ostatecznie napastnik został sprzedany za 200 tysięcy euro do Omonii Nikozja.




Roman Madej i Błażej Jankowski jesienią 2004 roku byli ważnymi postaciami w Odrze Wodzisław. Nie chcieli się jednak zgodzić na transfer do Widzewa Łódź i nagle wyrzucono ich z szatni. Trener kazał im po prostu wyjść i zamknąć za sobą drzwi. Jankowski dostał indywidualną rozpiskę zajęć. Codziennie, nawet w Wigilię, musiał przychodzić na stadion i biegać dookoła boiska. Madej z kolei każdego dnia stawał na wagę. Masażysta na polecenie przełożonych dodawał mu kilogramów, a Roman za każdy niekorzystny pomiar płacił 5000 złotych. Postanowiono również skłócić go z kolegami. Sławomirowi Szaremu obiecano 200 złotych podwyżki w zamian za to, że przestanie z Madejem rozmawiać. W wieku 25 lat środkowy obrońca skończył z graniem na poziomie ekstraklasy.



Uwaga na mobbing

Spraw ocierających się o mobbing jest w polskim futbolu już prawie 100 – szacuje Stowarzyszenie Profesjonalnych Piłkarzy i Amatorów. Na szczęście nikt nie przeżył (jeszcze?) u nas takiej historii, jak Maciej Bykowski w Grecji. Gdy chciał rozwiązać kontrakt z Diagorasem Rodos, miał nadzieję na cywilizowane rozstanie. – Do pokoju weszło nagle trzech panów w okularach. Jeden złapał mnie za nogę, drugi zaczął dusić, a trzeci powiedział, że mi palce połamie. Podpisałem coś, co mi podsunęli, bo chyba każdy by podpisał. To było po grecku, a ja w tym języku nie potrafi ę czytać – opowiadał potem. Po tym zdarzeniu Bykowski poprosił o ochronę i szybko wrócił do Polski.



To zdarzyło się ledwie dwa lata temu. Od tamtego czasu zmieniło się u nas jedno: działacze zniechęcacze mają coraz wymyślniejsze metody obrzydzania pracy. Chociaż nikt jeszcze nie zrobił takiego numeru, jak działacze serbskiego Mladost Luczani. Vladimir Radivojević nie chciał przedłużyć z nimi umowy, więc kazali mu biegać po 20 km dziennie – najpierw o 7.15, potem o 23.45. Nie jest też u nas tak strasznie jak w Korei Północnej, gdzie reprezentanci po słabym występie na mundialu w RPA byli torturowani na polecenie komunistycznych władz...
Avatar użytkownika
szymek
Trzon drużyny
 
Posty: 662
Dołączył(a): 2011-08-01, 22:07
Lokalizacja: Tarnów/Machowa

Powrót do Ekstraklasa

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 16 gości

FC Porto Napoli AC Milan Liga woska Pierwszy polski serwis o Gialloblu GenoaPoland
cron