Chciały go Manchester City i Inter. Dziś strzela dla Polonii
Przed czterema laty chciały go Manchester City, Sampdoria, a Inter Mediolan oferował 2 miliony dolarów. Latem Edgar Cani, syn uchodźców politycznych z Albanii, trafił jednak do Polonii, polecony przez samego Zbigniewa Bońka.
Niedziela – jego bramka zapewnia Polonii zwycięstwo w derbach Warszawy. Środa – dwa gole w Pucharze Polski strzelone Ruchowi Radzionków (4:0) dają Czarnym Koszulom awans do następnej rundy. Wystarczyły cztery dni, by Edgar Cani z rezerwowego stał się czołowym strzelcem Polonii. I w obliczu kontuzji Łukasza Teodorczyka numerem jeden w ataku.
– Jego temperament to taka mieszanka albańsko-włoska. Momentami bywa zbyt impulsywny – mówi trener Polonii Jacek Zieliński. I wspomina sparing z ŁKS Łódź, w którym Cani został ukarany czerwoną kartką. Albańczyk nie mógł wybaczyć faulu Piotrowi Klepczarkowi. Gdy już został opatrzony za bramką, przebiegł pół boiska i wymierzył sierpowego obrońcy ŁKS.
Wojciechowski: Zmiana trenera? Nie ma takiej opcji »
– Musimy się do tych jego reakcji przyzwyczaić, ale i on powinien się nagiąć do naszej mentalności. Będzie mu łatwiej – mówi szkoleniowiec. – Urodziłem się w Albanii, ale temperament mam typowo włoski – nie ukrywa Cani i rozpoczyna opowieść o tym, jak powstała ta albańsko-włoska mieszanka.
Czerwiec 1990. Edgar Cani ma 11 miesięcy. Sytuacja gospodarcza Albanii jest w katastrofalnym stanie. Przez kraj przelewa się fala manifestacji antyrządowych skierowanych głównie przeciwko następcom dyktatora Envera Hodży. Do zagranicznych ambasad napływają przeciwnicy komunistycznego systemu.
Polonia Warszawa w T-Mobile Ekstraklasie - statystyki, wyniki, kadra »
– Rodzice wiedzieli, że nie powinienem dorastać w tym kraju, oni sami też czuli się tam zniewoleni – opowiada dziś piłkarz Polonii. – Zgłosili się do ambasady Włoch i opuścili Albanię. Byli uchodźcami politycznymi – tłumaczy.