Groziło mi, że na prezentację przyjdę w krótkich spodenkach. Na szczęście obyło się bez wpadki - powiedział nowy bramkarz Racingu Genk Grzegorz Sandomierski.
PRZEGLÄ„D SPORTOWY: Przedstawiono pana belgijskim dziennikarzom i kibicom Genk jako bramkarza numer jeden?
GRZEGORZ SANDOMIERSKI: DostaÅ‚em bluzÄ™ bramkarskÄ… z „jedynkÄ…", wiÄ™c chyba tak.
Kiedy debiut?
Tego nie wiem. Właśnie szykuję się do wyjazdu na mecz czwartej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Mój Genk zagra w środę z Maccabi Hajfa. Lecę do Izraela, jednak tam nie zagram. Jadę poznać lepiej drużynę, pobyć z nią. Po kilku dniach spędzonych w Genk i pierwszym treningu teraz jestem już zadowolony. Bo wcześniej były maleńkie kłopoty (śmiech).
Jakie kłopoty?
Zupełnie przyziemne. Po meczu kadry z Gruzją pojechałem z menedżerem do Belgii podpisać kontrakt. Sprawy toczyły się dynamicznie. Nie miałem nawet jak zabrać ubrań z domu, z Białegostoku. Na szczęście z pomocą przyszli rodzice. Przekazali przez znajomych w Brukseli paczkę z ubraniami, dodatkowymi rękawicami i paroma drobiazgami. Groziło mi, że na prezentację przyjdę w krótkich spodenkach. Na szczęście obyło się bez wpadki.