Łukaszowi Piszczkowi grozi zakaz występów w Bundeslidze oraz w Lidze Mistrzów. Wydział Dyscypliny PZPN zawiesił bowiem piłkarza na pół roku za korupcję.
Sprawa zawieszenia Łukasza Piszczka zaczyna się przeradzać w telenowelę. Telenowelę, której scenariusza nie jest w stanie przewidzieć nikt. Wydział Dyscypliny PZPN zawiesił piłkarza na pół roku za korupcję. Według działaczy związku kara skutkuje tym, że Piszczek nie może występować nie tylko w kadrze, lecz także w Borussii Dortmund w meczach Bundesligi oraz Ligi Mistrzów. Potwierdzają to szef WD Artur Jędrych i prokurator związkowy Wojciech Petkowicz. Obaj asekurują się jednak słowami „mniemam", „tak mi się wydaje". Pewny jest Zdzisław Kręcina, sekretarz generalny PZPN. – Nie mam żadnych wątpliwości. Przepisy są takie, że kara za korupcję wydana przez macierzysty związek działa we wszystkich krajach stowarzyszonych w FIFA. Oczywiście Łukasz ma prawo się odwołać – mówi.
Paragraf mówi jasno
Gdy przeanalizować kodeks dyscyplinarny FIFA, wszystko wydaje się jasne. Artykuł 140 punkt 1 mówi o tym, że sankcje wydane przez jedną krajową federację działają w innych. Gdy pytamy jednak w biurze prasowym FIFA, takiej pewności już nie mają. – Na moje wyczucie jest tak, jak pan mówi, czyli piłkarz zawieszony za korupcję nie może grać w żadnym kraju, które jest stowarzyszone w FIFA. Ale to tylko moje wyczucie. Muszę zasięgnąć opinii biura prawnego – powiedziała nam pracownica centrum prasowego FIFA. Po południu otrzymaliśmy informację, że sprawa jest skomplikowana i światowa centrala potrzebuje więcej czasu na odpowiedź.
Z kolei w UEFA usłyszeliśmy, że komentarza do przypadku Piszczka nie będzie, bo orzeczenie Wydziału Dyscypliny PZPN nie jest jeszcze prawomocne.
O opinię poprosiliśmy Adama Gilarskiego, byłego szefa Wydziału Dyscypliny PZPN. – Według mojej wiedzy, jeśli orzeczenie się uprawomocni, Piszczek nie będzie mógł grać ani w reprezentacji, ani w Bundeslidze, ani w Lidze Mistrzów. Nie stanie się to automatycznie. PZPN poinformuje o tym fakcie UEFA, ta z kolei wyśle pismo do niemieckiej federacji. Tak to się z reguły odbywa. Nie spotkałem się z przypadkiem, by UEFA ingerowała w wyroki krajowych federacji. Może je oczywiście zmienić, ale z zasady tego nie robi – analizuje Gilarski.
Wiele ryzykuje
Jedno jest pewne: sprawa nie jest oczywista i choć brakuje jednoznacznej opinii, jest duże prawdopodobieństwo, że Piszczkowi grożą poważne sankcje. Gdy zawodnik postanowił, że nie będzie się odwoływał od orzeczenia Wydziału Dyscypliny i honorowo poniesie karę, myślał, że dotyczy to tylko występów w reprezentacji. Nikt nie poinformował go, że może mieć kłopoty w Borussii. Wiemy, że Piszczek miał żal do władz PZPN. Właśnie dlatego we wtorek przyjechał do Legnicy, gdzie reprezentacja przygotowywała się do meczu z Gruzją, by porozmawiać z prezesem PZPN Grzegorzem Latą i z Kręciną. W spotkaniu uczestniczył też menedżer zawodnika Bartłomiej Bolek. Radzono, jak wyjść z sytuacji, ale decyzje nie zapadły.
Od dziś Piszczek będzie miał dwa tygodnie na odwołanie się od decyzji WD, który przygotuje pisemne uzasadnienie. Wątpliwe, że w tej sytuacji uniesie się honorem, bo sytuacja prawna jest niejednoznaczna i sporo by ryzykował. Z obozu piłkarza słychać jednak głosy, że jest wyjście, które pozwoli Piszczkowi grać w Borussii, bez konieczności odwoływania się od wyroku WD. Pracuje nad tym Jacek Masiota, specjalista od prawa sportowego, jednocześnie... członek zarządu PZPN.
Wybacze ten jedyny raz ze względu że jedziesz po PZPN-ie 
