Jakub Słowik: Miałem moralniaka
Jakub Słowik, bramkarz Jagiellonii Białystok: - To dopiero mój drugi mecz w ekstraklasie. Zawaliłem gola, nie ma się co oszukiwać, ale świat się na tym nie kończy.
PRZEGLĄD SPORTOWY: Oglądał pan na wideo gola strzelonego wam przez Koronę?
Jakub Słowik: Nawet kilka razy. Winę biorę na siebie. Wiem, gdzie popełniłem błąd.
PS: Więc słuchamy.
Jakub Słowik: Po strzale Vlastimira Jovanovicia powinienem odbić piłkę na rzut rożny, a nie przed siebie. A później były nogi.
To znaczy?
Jakub Słowik: Gdybym wystawił nogę, to Michał Zieliński trafiłby w nią i w ten sposób naprawiłbym swój błąd. Cóż, mądry Polak po szkodzie.
Koledzy z drużyny pocieszali pana po meczu?
Jakub Słowik: Miałem moralniaka, to chyba normalne, ale już o tym zapomniałem. Czasu nie da się cofnąć. Od kolegów dostałem wsparcie, tak samo od trenerów Czesława Michniewicza i Ryszarda Jankowskiego. Powiedzieli, że najgorsze, co mógłbym teraz zrobić, to podłamać się taką bramką. W najbliższej kolejce przyjeżdża do nas Cracovia. W tym meczu chcę się zrehabilitować, pokazać, że puszczony gol z Koroną był tylko wypadkiem przy pracy. (...)
Znalazł się pan w o tyle komfortowej sytuacji, że długo był przygotowywany do roli pierwszego bramkarza Jagiellonii. O odejściu Grzegorza Sandomierskiego mówiło się od kilku miesięcy.
Jakub Słowik: Zdawałem sobie z tego sprawę. Zresztą często na ten temat rozmawiali ze mną trenerzy. Rok temu przyszedłem do Jagiellonii z przekonaniem, że kiedyś zostaną w niej jedynką. Na początku byłem trzecim bramkarzem, ale traktowałem to jako okres przejściowy. Nie mówiłem oczywiście tego głośno, ale interesowało mnie, żeby jak najszybciej wskoczyć do bramki.
źródło:
przegladsportowy.pl